Celem ekspedycji do wschodniej Turcji było zdobycie świętej dla chrześcijaństwa góry Ararat, gdzie wedle biblijnego przekazu osiadła Arka Noego po potopie, ale także sprawdzenie, czy jest możliwe aby obiekt z drewna taki jak Arka mógł choćby w szczątkowej formie przetrwać do naszych czasów. Zanim jednak wejdzie się na Ararat o wysokości 5137 m n.p.m. trzeba zdobyć wysokogórską aklimatyzację.
Z pośród kilku lokalizacji wybrałem wygasły wulkan Erciyes 3917 m n.p.m. który leży w samym środku Turcji opodal siedmiuset tysięcznego miasta Kayseri w Kapadocji. Dlaczego Erciyes? Odpowiedzi jest kilka. Góra nie jest łatwo dostępna, to rozsadzony erupcją wulkan. Z równiny o wysokości około 1100 m .n.p.m. wyrasta strzeliste, ogromne usypisko tufy wulkanicznej o wysokości prawie 4000 metrów, w którym w okolicach szczytu umieszczone są ostre, strzeliste baszty, a u podnóża połyskują łaty śniegu. Do Kayseri dotarliśmy wędrując przez pustynię, ale to już zupełnie inna historia.